Podcast
Daj się wciągnąć w rozmowę!Opis odcinka dswwr #3:
Syndrom DDA – słabość czy siła? Czy można osiągnąć sukces zawodowy?
Syndrom DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików) dotyczy osób, które wychowywały się w rodzinie alkoholowej. Wykorzystują one utrwalone schematy działania po to, by przetrwać w domu, w którym nie jest bezpiecznie. W dorosłym życiu to, co funkcjonowało kiedyś, może zacząć je utrudniać: wpływać negatywnie na zdrowie psychiczne, poczucie szczęścia, jakość zawieranych znajomości i związków, czy pełnienie ról zawodowych. Dodatkowo, towarzysząca osobom z syndromem DDA m.in. niska samoocena, poczucie osamotnienia i lęki, a także nadmierna odpowiedzialność i wrażliwość, może blokować przed rozwojem i realizowaniem własnych planów rodzinnych i zawodowych.
W związku z tym trzeba podkreślić znaczenie terapii, ponieważ profesjonalna pomoc, jaką mogą otrzymać osoby z syndromem DDA, może zmienić ich życie o 180 st.!
Są także jednostki, które mimo traumatycznych wydarzeń, związanych z wychowywaniem się w rodzinie alkoholowej, wykazują pewną odporność na konsekwencje negatywnych doświadczeń. Posiadają bowiem większe zasoby i łatwiej jest im sobie poradzić z przeszłością (koncepcja resilience).
W tym odcinku podcastu przeprowadzam wywiad z osobą, która mimo trudnych doświadczeń z dzieciństwa, świetnie radzi sobie w życiu codziennym i rozwija projekt: „Opowiedz mi swoją historię”. Jego realizacją chce pomagać innym osobom z syndromem DDA – daje im wsparcie i motywację do zmian.
Oto historia Marcina Panusia, którą przeplatam ważnymi pytaniami, stawianymi podczas wywiadu, m.in. o to, czy można znaleźć pozytywne aspekty sytuacji osób z syndromem DDA, które mogłyby im pomóc w budowaniu własnej kariery zawodowej?
Posłuchaj – mam nadzieję, że ten odcinek Cię zainspiruje i uświadomi, że nie jesteś sam_!
Tytuły książek z tematyki DDA, które Marcin Panuś poleca w tym odcinku podcastu:
- Jerzy Mellibruda, „Pułapka niewybaczonej krzywdy”.
- Maria Ryś: „Systemy rodzinne”.
- Ewa Woydyłło, „Rak duszy. O alkoholizmie”, „Wyzdrowieć z uzależnienia”, „Aby wybaczyć. Poradnik dla rodzin alkoholików”.
- Dayton Tian, „Wyrosnąć z DDA”, „Znajdź spokój wewnętrzny. Pomoc dla DDD i DDA w odzyskaniu emocjonalnej trzeźwości”.
- Louise Stanger, „Uzależnienie w rodzinie. Wsparcie dla bliskich – rozpoznanie problemu, emocje, zdrowienie”.
Transkrypcja odcinka
Justyna Kloza: Dzisiejszy odcinek podcastu jest wyjątkowy, bo przeprowadzam w nim swój pierwszy wywiad online, którego gościem jest Marcin Panuś.
Cześć, Marcinie!
Marcin Panuś: Cześć!
J.K.: Super, że udało nam się wreszcie zgadać, bo wyobraźcie sobie, że z Marcinem na nagranie tego podcastu umawiamy się już od stycznia! Prawda, Marcin?
M.P.: No tak, tak, zgadza się. No nie udało nam się niestety wcześniej spotkać, ale również się cieszę, że w końcu udało nam się za to zabrać i mam nadzieję, że będzie wszystko OK.
J.K.: Ja też!
Marcin prowadzi profile w mediach społecznościowych o intrygującej nazwie: „Opowiedz mi swoją historię”. Zagłębia się w tematykę DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików. Zwraca uwagę na to, że dorosłe osoby, wychowywane w środowisku rodzinnym, w którym alkohol był na porządku dziennym, potrzebują pomocy terapeutycznej. Takie dzieciństwo to jazda bez trzymanki, brak przewidywalności i brak możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb. Dzieci alkoholików przyjmują określone role w rodzinie, a także realizują schematy, które pozwalają im przetrwać. Niezwykle ważne jest rozpracowanie tych wzorców, które w dorosłym życiu w wielu przypadkach mogą powodować trudności z funkcjonowaniem w grupie społecznej, w związku czy pracy. Im szybciej osoby z syndromem DDA zdadzą sobie sprawę, że potrzebują terapii, tym łatwiej będzie im zrozumieć siebie i nawiązać konstruktywne relacje. I wreszcie: zaakceptować to, że też zasługują na dobro.
W tym odcinku chcę porozmawiać z Marcinem o tym, jaki wpływ na życie zawodowe ma syndrom DDA.
Ale może zaczniemy od początku, Marcinie, kiedy i w jakich okolicznościach wpadłeś na pomysł założenia profilu: „Opowiedz mi swoją historię?”. I co się tak naprawdę za nim kryje?
M.P.: Zacznę od początku. Nie bez powodu zajmuję się zagadnieniem syndromu DDA – sam doświadczyłem wielu trudnych sytuacji w okresie dzieciństwa. Już pierwsze wspomnienie, jakie w ogóle pamiętam, mogę uznać za traumatyczne. Gdy opowiadam o nim komukolwiek, to przed oczami mam obraz, w którym mój pijany ojciec wyrzuca moją mamę za drzwi. Pamiętam wszystkie uczucia i emocje, jakie mi towarzyszyły w tej sytuacji. Ten strach, lęk, takie poczucie bezsilności. Miałem wówczas około 5 lat. To wspomnienie jest ze mną po dziś dzień i w znacznym stopniu zdeterminowało moje życie. Dość szybko, już jako dziecko, czułem, że sytuacje, które mają miejsce w moim domu, są po prostu złe. Czułem się inny, gorszy, nierozumiany i po prostu samotny. I tak dorastałem w tym cierpieniu, bólu i poczuciu osamotnienia. Na szczęście, i mówię to z pełną wdzięcznością, trafiłem w życiu na ludzi, od których uzyskałem pomoc. W wieku 15 lat trafiłem już na terapię, na której spędziłem ponad 5 lat. To ona uratowała mi życie i to dzięki niej dziś mogę się czuć szczęśliwy, spełniać swoje marzenia, cele i budować konstruktywne, trwałe i głębokie więzi z innymi ludźmi. Mówię o tym nie bez powodu. Bo to właśnie każde przeżycie ukształtowało mnie i sprawiło, że dziś jestem w tym, a nie innym miejscu w życiu. Ogólnie pomysł na stworzenie projektu „Opowiedz mi swoją historię” wpadł mi do głowy jeszcze na studiach w 2016 roku podczas pisania pracy dyplomowej z zakresu syndromu DDA. Wówczas, analizując literaturę przedmiotu z tego zakresu, zabrakło mi książek, które stanowiłyby relację z pierwszej ręki osób, które faktycznie doświadczyły tego syndromu. Wychodzę z założenia, że nic tak nie łączy ludzi, jak wspólnota przeżyć i poczucie zrozumienia. Co prawda, w tamtym momencie nie podjąłem się jeszcze realizacji tego przedsięwzięcia. Uznałem wówczas, że to nie jest dla mnie odpowiedni czas i miejsce. Od zawsze mam w sobie duże pokłady empatii, sam doświadczyłem wielu trudnych chwil w swoim życiu, więc tym bardziej rozumiem i osoby, które mają podobnie. Realizacji projektu „Opowiedz mi swoją historię” podjąłem się we wrześniu zeszłego roku i jestem pod wrażeniem pozytywnego odzewu odnośnie (do) moich działań. Wziąłem udział już w dwóch live’ach – w jednym u Stowarzyszenia Widzących Więcej, a także u Ewy z „Nabita w butelkę”. Otrzymuję dużo pozytywnego odzewu od innych osób, które wychowywały się w rodzinie z problemem alkoholowym i widzę dużą potrzebę mówienia o trudnych przeżyciach i emocjach. W ramach projektu pracuję nad książką o tym samym tytule, która, no mam nadzieję, ukaże się jeszcze w tym roku. Zakładając ten profil, przyjąłem sobie pewną misję.
J.K.: Jaką?
M.P.: A taką, że gdyby choć jedna osoba po przeczytaniu takiej publikacji udała się na terapię i zmieniła coś w swoim życiu, no to uważam, że będzie to mój osobisty sukces. Ogólnie jestem szczęśliwy, gdy słyszę, że to, co robię, po prostu komuś pomaga.
J.K.: Przyjąłeś sobie szlachetny cel, gratuluję Ci pomysłu. Mam nadzieję, że tutaj wszystkie plany Ci się powiodą z wydaniem książki – oczywiście trzymam kciuki!
Marcinie, nie ukrywasz, że jesteś osobą z syndromem DDA – bardzo dziękuję Ci za Twoją odwagę. Myślę, że swoją postawą możesz pomóc naprawdę wielu osobom.
Prowadzenie profilu: „Opowiedz mi swoją historię” w mediach społecznościowych nie jest jeszcze Twoją pracą czysto zawodową – zajmujesz się tym z pasji i chęci pomocy. Jak więc wygląda Twoje życie zawodowe?
M.P.: Przez długi czas po ukończeniu studiów pedagogicznych szukałem swojej ścieżki zawodowej. Przez chwilę pracowałem w zawodzie, jednak oferowane w nim wynagrodzenie zupełnie nie odpowiadało moim oczekiwaniom i potrzebom. Nie mam poczucia zmarnowanych studiów, ponieważ studiowałem kierunek związany z pomocą, wiele z niego wyciągnąłem i dziś wiem, jak reagować w określonych sytuacjach. Jednak praca zgodna z kierunkiem ukończonych przeze mnie studiów nie była spełnieniem moich marzeń. Po próbach pracy w zawodzie, pracowałem w kilku innych miejscach. Przez ponad rok byłem wychowawcą na obozach sportowych dla dzieci, kierownikiem w sklepie sportowym, kierownikiem firmy zewnętrznej, świadczącej usługi informacyjno-marketingowe. Jednak na wysokich stanowiskach brakowało mi pewności siebie, nie do końca radziłem sobie z presją, nadmiarem obowiązków. Dlatego z końcem 2020 roku postanowiłem po prostu sobie odpuścić. Z perspektywy czasu uważam, że podejmowałem się takich, a nie innych prac nie bez powodu. Było to podświadomie umotywowane moją wewnętrzną potrzebą udowodnienia samemu sobie, że coś potrafię, coś znaczę i że dam radę osiągnąć w życiu sukces. Dziś wiem, że tym sposobem robiłem sobie sam krzywdę. Na skutki nadmiernego stresu związanego z pracą zawodową na wysokim stanowisku długo nie musiałem czekać tak naprawdę, ponieważ pod koniec 2020 roku byłem po prostu zmęczony psychicznie, w związku z czym postanowiłem przyjrzeć się swojemu funkcjonowaniu i wróciłem na terapię po kilkuletniej przerwie. Po dość długich poszukiwaniach swojej zawodowej ścieżki, dziś mogę powiedzieć, że odnalazłem swoje powołanie. Związałem się z marketingiem, zwłaszcza internetowym. Właśnie w tym zawodzie czuję swobodę działań i spełniam się w tym, co robię. Pracuję w firmie, w której świadczymy kompleksowe usługi dla biznesu. Ja sam jestem odpowiedzialny za prowadzenie profili firmowych w mediach społecznościowych, pisanie artykułów blogowych, planowanie strategii marketingowych czy tworzenie kampanii reklamowych. Dodatkowo zajmuję się korektą i edycją tekstów, prac dyplomowych czy e-booków, a także tworzeniem treści na strony internetowe.
J.K.: O, rośnie mi konkurencja, ale spokojnie, jak już ktoś słuchał moich wcześniejszych podcastów to wie, że z konkurencją też można współpracować.
M.P.: Jestem takiego samego zdania. I to, o czym wspomniałem, to jest obecnie to, w czym chcę się wyspecjalizować i realizować. Pojawiają się już powoli plany na założenie własnej interaktywnej agencji marketingowej, ale to tak z tym na spokojnie. Wiem, że u mnie to różnie bywa, więc chcę do tego po prostu podejść z głową i rozsądnie. Takie doświadczenie nauczyło mnie, aby nie wybiegać za daleko naprzód z planami.
J.K.: Oczywiście, masz głowę pełną marzeń i pomysłów, ale na wszystko musi przyjść odpowiedni moment. Wgłębiając się w nasz temat, trzeba podkreślić, że ważnym punktem w dzisiejszym wywiadzie będą wyniki badań, przeprowadzonych w połowie lat 80. XX wieku przez socjologów. Na ich podstawie wyodrębniono grupę dzieci, które określono mianem mniej wrażliwych i odpornych na urazy. W badaniu oceniano wpływ czynników ryzyka, jak właśnie m.in. alkoholizm rodziców na występowanie zaburzeń rozwojowych, takich jak np. problemy emocjonalne w późniejszym, dorosłym życiu. Z tych wyników wiemy, że to nie jest tak, że wszystkie dzieci wychowywane w domu, w którym był alkohol i przemoc, powielają te schematy. Są jednostki, które mimo dorastania w trudnych warunkach, osiągają sukces na wielu polach – w życiu rodzinnym i zawodowym. Marcinie, pisze do Ciebie sporo osób, które opowiadają swoje historie – czy częściej spotykasz osoby z syndromem DDA z problemami w życiu zawodowym i osobistym, czy wręcz odwrotnie – widzisz, że są to osoby, które w siebie wierzą i walczą o lepszą przyszłość?
M.P.: Powiem Ci szczerze, że z tym bywa akurat rożnie. Sam miałem okazję przyjrzeć się temu zagadnieniu w ramach pisania pracy dyplomowej. W jej ramach, pamiętam, starałem się zbadać i sprawdzić jak to jest, że część osób po tego typu doświadczeniach nie radzi sobie w dorosłym życiu, a inni osiągają sukcesy. Mówi o tym ogólnie koncepcja resilience, która zakłada istnienie zarówno czynników rodzinnych, jak i pozarodzinnych zasobów odpornościowych. Chodzi mi tutaj o takie czynniki, jak pozarodzinne autorytety/wzorce niealkoholowe, pasje, zainteresowania, a także temperament i cechy charakteru, czy przynależność do różnych organizacji, stowarzyszeń. Słowem można rzec, że nie każda osoba, która wychowywała się w rodzinie z problemem alkoholowym po prostu będzie DDA. Odpowiadając na Twoje pytanie – większość osób, które kontaktują się ze mną za pośrednictwem „Opowiedz mi swoją historię”, niestety nie radzi sobie w życiu w wielu aspektach. I właśnie na moim profilu szukają też pomocy dla siebie. Należy to uznać za dobry znak, bo oznacza to, że są świadomi swoich słabych stron i wpływu doświadczeń z dzieciństwa na ich obecne funkcjonowanie i po prostu postanowili coś w swoim obecnym życiu zmienić.
J.K.: Pewnie to bardzo ważne, że odczuwają chęć zmiany i szukają pomocy, rozwiązań. To dobry znak. Pytałam Cię chwilę wcześniej o to, czym się zajmujesz zawodowo, bo chciałabym, byśmy dziś porozmawiali o tym, czy można znaleźć pozytywne aspekty sytuacji osób z syndromem DDA, które mogłyby im pomóc w budowaniu własnej kariery zawodowej. Na swoim profilu dzielisz się wiedzą w tym zakresie – pisałeś pracę magisterską na ten temat, tak że – spróbujmy więc wymienić pewne cechy, które mogą być widoczne u osób z tym syndromem.
M.P.: Tak naprawdę cech syndromu DDA jest bardzo wiele, jednak należy pamiętać o tym, że tego typu cechy może mieć każdy z nas, bez względu na doświadczenia w dzieciństwie i mogą one wynikać po prostu z różnych źródeł. Co do Dorosłych Dzieci Alkoholików to można wymienić m.in.: nadmierną potrzebę kontroli siebie i otoczenia, samokrytycyzm, to się bardzo, bardzo często zdarza niestety, co wynika też z niskiego poczucia własnej wartości. Innymi cechami mogą być: nadmierne poczucie odpowiedzialności, trudności w identyfikacji uczuć i emocji, dążenie do perfekcjonizmu, nieumiejętność dbania o własne potrzeby, tendencja do poświęcania się dla innych, trudności w budowaniu bliskich, silnych więzi społecznych, odczuwanie wewnętrznego niepokoju, o czym też miałem okazję u siebie na profilu opowiedzieć, a także poczucie krzywdy czy lęk przed zmianą. To są bardzo charakterystyczne cechy, które można zauważyć u większości osób, borykających się z syndromem DDA.
J.K.: Ok, wymieniłeś m.in. pewne cechy, do których można znaleźć całkowicie odmienne postawy, jak:
- krytyczna samoocena – brak krytycyzmu
- dążenie do bycia perfekcyjnym bądź wręcz odwrotnie
- ciągłe kontrolowanie bądź brak tej kontroli w życiu
- przejawianie nadmiernej odpowiedzialności albo nieodpowiedzialność
- brak radości i cieszenie się życiem
- albo problemy z zadbaniem o własne potrzeby, umniejszanie sobie pod tym względem i ich ignorowanie, a na drugim końcu: zaspokajanie własnych potrzeb ponad potrzeby i oczekiwania innych osób.
W jaki sposób te cechy pomagają bądź przeszkadzają w pracy zawodowej i w odnoszeniu sukcesu przez osoby z syndromem DDA?
M.P.: Niestety w większości przypadków cechy te przeszkadzają w funkcjonowaniu w sferze zawodowej. Poprzez niskie poczucie (własnej) wartości czujemy, że nie podołamy na danym stanowisku, czujemy się niepewnie, a przede wszystkim gorsi od innych i często mamy trudność w podjęciu decyzji o aplikowaniu na dane stanowisko. Dodatkowo odczuwamy lęk przed zmianą, co tylko utwierdza tak naprawdę nas w poczuciu bezsilności. Co więcej, inne cechy mogą powodować łapanie się wysokich stanowisk, żeby udowodnić sobie samemu, że coś po prostu znaczę. Tak właśnie było w moim przypadku. Tym sposobem tak naprawdę robimy sobie krzywdę, wpadamy w wir pracoholizmu, bierzemy na siebie zbyt dużą odpowiedzialność i w konsekwencji z czasem nas to po prostu przerasta i efekt staje się odwrotny do zamierzonego, czyli popadamy w chroniczne, psychiczne zmęczenie i utwierdzamy siebie samych w błędnym przekonaniu, że jesteśmy do niczego i z niczym sobie tak naprawdę nie potrafimy poradzić. Przechodziłem przez ten etap, więc wiem dokładnie o czym mówię i wiem po prostu, co to znaczy. Jednak nie do końca oznacza to, że trudne doświadczenia sprawiają, że nie będziemy w stanie realizować się w sferze zawodowej. To po prostu błędne myślenie i tak naprawdę dużo zależy od nas samych. Jako osoby z syndromem DDA potrafimy być przecież pracowici, rzetelni, sumienni i zadaniowi, a to są cechy wręcz pożądane na rynku pracy na wielu stanowiskach. Wszystko tak naprawdę zależy od naszego poziomu świadomości, włożonej pracy nad sobą w toku terapii czy rozwiniętych umiejętności interpersonalnych.
J.K.: Jest dokładne tak, jak mówisz. Ważne jest więc znalezienie takiej pracy, w której osoby z syndromem DDA będą się po prostu dobrze czuć i co najważniejsze – ich pracowitość i systematyczność nie zostanie wykorzystana np. na jakichś nadgodzinach. Wiem, brzmi to trochę utopijnie – nie każda praca jest przecież „zła”. Środowisko pracy tworzą ludzie i od tego właśnie dużo zależy, jak te relacje będą wyglądać też tutaj relacja podwładny-pracodawca. Trzeba po prostu nauczyć się asertywności. Na podstawie tego, co powiedziałeś, można więc spróbować wyróżnić trzy krytyczne obszary u osób DDA w pracy, czyli trudności z pracą w zespole, pracoholizm czy właśnie obniżona samoocena, które mogą utrudniać im funkcjonowanie w miejscu pracy i wykonywanie obowiązków. Weźmy sobie na przykład pracoholizm – ta nadmierna perfekcja powoduje chęć udowodnienia szefowi, współpracownikom, że jest się osobą wartą tej pracy, stanowiska, czy wynagrodzenia.
M.P.: To tak naprawdę dobra mina do złej gry, bo w rzeczywistości próbujemy udowodnić samemu sobie, że jesteśmy pracowici i godni zaufania. W takich sytuacjach przeważnie bierzemy na siebie ogromny ciężar odpowiedzialności, chcemy być postrzegani profesjonalnie i właśnie to w dłuższej perspektywie może okazać się dla nas zgubne. To samospełniająca się przepowiednia. Myśląc o sobie w taki sposób, zaczynamy być postrzegani tak, jakbyśmy tego chcieli, jednak nie zawsze mamy ku temu umiejętności czy predyspozycje. Wówczas możemy boleśnie upaść i po prostu doznać poczucia krzywdy.
J.K. Jak wygląda praca zespołowa osób z syndromem DDA?
M.P.: Z tym tak naprawdę bywa różnie, choć większość Dorosłych Dzieci Alkoholików to indywidualne jednostki. Jakość pracy zespołowej wynika u nas tak naprawdę z poziomu umiejętności społecznych i utożsamiania się z różnymi grupami społecznymi. I w zasadzie uważam, że nie ma nic w tym absolutnie złego. Nie brakuje na rynku pracy stanowisk, gdzie większe znaczenie ma samodyscyplina i praca własna. Ważne natomiast jest to, żeby nie robić niczego wbrew sobie, postępować zgodnie ze sobą i podejmować się prac zawodowych, w których będziemy się spełniać i przede wszystkim czuć się komfortowo.
J.K: Powiedziałeś same mądre rzeczy, z którymi oczywiście się zgadzam i oby zawsze tak było, żeby właściwie każdy miał możliwość znajdowania takiej pracy, w której będziemy się spełniać i czuć komfortowo bez znaczenia na wszystko. Jak wygląda praca osoby dorosłej z syndromem DDA, która ma niską samoocenę i nie wierzy w siebie?
M.P.: Szczerze? To z tym bywa naprawdę ciężko. Bo jeśli mamy niską samoocenę, to po prostu nie wierzymy w siebie, trudno będzie nam znaleźć pracę, w której się odnajdziemy i będziemy spełniać. Uważam, że kluczem do zwiększenia poczucia własnej wartości jest przepracowanie trudnych doświadczeń i pogodzenie się z tym, że nie mieliśmy po prostu absolutnie żadnego wpływu na przeszłość. Praca osób z syndromem DDA wygląda różnie. Część osób zakłada swoją firmę, inni podejmują się spokojnych prac na etacie, a jeszcze inni boją się podjąć jakąkolwiek pracę zawodową. Dużo zależy także od obecnej sytuacji życiowej. Niestety charakterystyczne jest u nas powielanie schematów rodzinnych i tendencja do popadania w uzależnienia.
J.K.: Tutaj powiedziałeś o tym, że część osób zakłada swoją firmę. Znasz osoby z syndromem DDA, które założyły właśnie swoją działalność i świetnie się w tym sprawdziły?
M.P.: Tak, ta osoba niestety już nie żyje, bo mam tutaj na myśli psychoterapeutę uzależnień – Jerzego Mellibrudę. To jest właśnie osoba, która też doświadczyła traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa. Też jest osobą z syndromem DDA, tzn. była osobą z syndromem DDA. I on wykorzystał tak naprawdę i pokazał, że to, że ma takie, a nie inne doświadczenia, to może być jego siłą. I dzięki temu potrafił naprawdę skutecznie prowadzić terapię przez wiele, wiele lat i pomagać innym osobom. Jakby nie do końca, nie mogę powiedzieć, że miał swoją firmę. Bo on działał jakby na różnym polu, prowadził w różnych miejscach terapię. Ale miał też swój ośrodek terapii taki stacjonarny, więc tutaj mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jest ta osoba, która wykorzystała swój potencjał i przekuła w siłę, swoje jakby słabości i doświadczenia z przeszłości.
J.K.: No właśnie, o to tutaj chodzi, żeby czasem swoje jakieś niedoskonałości przekuć w jakieś zalety, żeby można było wyciągnąć z tego coś dobrego. Tak że, jak w związku z tym, co wymieniłeś tak w szerszym aspekcie, sama praca może być postrzegana przez osoby z syndromem DDA? Jak myślisz?
M.P.: Myślę, że praca przez osoby z syndromem DDA może być postrzegana zarówno jako źródło zagrożenia, ale też również jako szansa na rozwój. Ja osobiście stawiałem zawsze na to drugie. Dla mnie liczą się możliwości rozwoju, gdyż dążę do tego, aby w sferze zawodowej się spełniać i rozwijać. Lecz zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że nie wszyscy mają takie podejście jak ja. Dużo zależy również od przeszłych doświadczeń zawodowych, więc różnie do tego podchodzimy. To wynika po prostu z różnych doświadczeń.
J.K.: Rozumiem. Mamy jeszcze nadmierną odpowiedzialność, która jest związana z odczuwaniem jej przez osoby z syndromem DDA za wszystko, co im się przydarzyło złego w życiu, ale też i za ludzi, którzy są im bliscy, np. za rodzeństwo, czasem nawet za rodziców. Czy można się do tego jakoś zdystansować, żeby ta nadmierna odpowiedzialność nie przeszkadzała w pracy, czyli nie powodowała, że osoba z syndromem DDA będzie brała odpowiedzialność np. za błędy współpracowników?
M.P.: Tak, jak mówisz, w tym kontekście możemy mówić zarówno o nadmiernej odpowiedzialności, jak i nadmiernej nieodpowiedzialności. U nas charakterystyczne jest to, że często popadamy ze skrajności w skrajność też jest charakterystyczne u osób z syndromem DDA. Jednak częściej, jak wspomniałaś, występuje nadmierna odpowiedzialność. Czy można jakoś sobie z nią radzić, żeby na przyszłość uniknąć w sferze zawodowej przejmowania odpowiedzialności za błędy współpracowników? Uważam, że jak najbardziej. Myślę, że bardzo terapeutycznym aspektem jest odpuszczanie i stawianie jasnych granic w relacjach zawodowych. Istotna jest również zmiana z „muszę” na po prostu „chcę”. Prawdą jest, że w życiu niczego nie musimy. Nie musimy być silni, ani twardzi, ani radzić sobie doskonale w każdej sytuacji. Podobnie jest z braniem odpowiedzialności za błędy innych. Wcale nie musimy tego robić, dlatego ważne jest rozgraniczenie dotyczące tego, co jest moją odpowiedzialnością, a co odpowiedzialnością innych.
J.K.: Dokładnie, ważna sprawa – tutaj powiedziałeś trzy ważne rzeczy: odpuszczanie, umiejętne stawianie granic no i oczywiście ta zamiana muszę na chcę. To już jak zmienimy na to „chcę”, to już całkiem inny wydźwięk, prawda, ma cała ta sytuacja. Powiesz mi, jaki wpływ na Twoją pracę ma syndrom DDA?
M.P.: Tak naprawdę syndrom DDA ma na moją pracę ogromny wpływ. Jestem osobą, która mocno utożsamia się z pojęciem DDA i uważam, że miało to wpływ na całe moje życie. Dziś jednak uczę się trochę odpuszczać i zmieniać myślenie o tym, że już zawsze będę czuć to, co czuję i skupiać się bardziej na tym, co jest „tu i teraz”. Doświadczenia życiowe nauczyły mnie walczyć o siebie, pracować nad sobą i po prostu się nie poddawać. Uważam to za dobre cechy. Zawsze staram się podchodzić sumiennie i rzetelnie do swojej pracy. Choć są jeszcze we mnie cechy, które w moim odczuciu utrudniają mi pewne aspekty funkcjonowania w sferze zawodowej. Jednak wierzę, że dzięki systematycznej pracy nad sobą w końcu uda mi się ograniczyć ich wpływ na moje obecne życie.
J.K.: Tego Ci życzę! Ok, stwierdziliśmy, że faktycznie są osoby z syndromem DDA, które mają problem w obszarze pracy, ale są osoby, które odniosły sukces i bardzo dużo osiągnęły, czyli przekuły właśnie te swoje niedoskonałości w atuty. Co w takim razie ma zrobić osoba z syndromem DDA, żeby pokonać trudności występujące w pracy, jeśli się takie pojawią?
M.P.: Przede wszystkim nie szukać na siłę pracy, która nie spełnia ich oczekiwań i nie odpowiada ich predyspozycjom zawodowym. Bo trzeba też pod uwagę wziąć to, że nie każda praca jest dla nas, więc warto w tym aspekcie jak najbardziej poznać siebie i wybrać pracę, która będzie odpowiadała tym wszystkim aspektom. Warto zrobić sobie test osobowości zawodowej lub analizę SWOT na dobry początek, która pozwoli wyodrębnić zarówno mocne strony, jak i słabsze, a te mocniejsze właśnie wykorzystać na danym stanowisku zawodowym. Warto też porozmawiać o pasjach i zainteresowaniach, które uważam, że można jak najbardziej z powodzeniem wykorzystać w sferze rozwoju zawodowego.
J.K.: A terapia? Jak bardzo Tobie terapia pomogła w życiu zawodowym? Już o tym co nieco wspomniałeś, ale tutaj celowo chcę, żebyśmy podkreślili ten aspekt.
M.P.: Terapia uważam, że miała kluczowe znaczenie. Bo tak, jak już mówiłem na początku, uratowała mi życie i mówię to bez cienia wątpliwości, i lęku w sercu. Z perspektywy czasu, doświadczeń wiem, że najtrudniejsze to po prostu postawić ten pierwszy krok, uświadomić sobie potrzebę terapii i udać się do kogoś po pomoc. Dziś dzięki terapii mogę w pełni realizować się w sferze zawodowej, wykorzystywać swoje mocne strony i pasje, a także być pewnym siebie. To są bardzo cenne cechy, które po prostu pozwalają mi skutecznie realizować się w sferze zawodowej.
J.K.: Czy uważasz, że można samodzielnie przepracować syndrom DDA, czy jednak terapia jest nieodzowna?
M.P.: Powiem Ci szczerze, to jest bardzo dobre pytanie, bo rozmawiałem z osobami, odkąd założyłem we wrześniu swój profil i odkąd realizuję swój projekt, to z tym bywa naprawdę różnie. Część osób sobie radzi bez terapii, a część jednak uważa, że ta terapia jest po prostu niezbędna i jest im potrzebna. I tak analizując sobie te rozmowy, rozmawiając z tymi ludźmi, poznając ich jakby też od takiej strony właśnie od wewnętrznej, uważam, że dużo zależy od danej osoby i jej charakteru. Rozmawiałem z osobami, które próbują sobie radzić samemu, sięgając po literaturę czy uczestnicząc w różnych warsztatach lub webinarach. Oczywiście tego typu metody mogą być jak najbardziej skuteczne, aczkolwiek są one oparte na własnych, a także innych ludzi odczuciach, doświadczeniach. Tego, czego mi osobiście w nich brakuje, to specjalistycznej wiedzy o tym, jak pracować nad sobą i swoimi emocjami. Takie możliwości daje właśnie terapia i osoba terapeuty. Ważne, żeby był to specjalista ściśle od uzależnień i współuzależnienia, a także syndromu DDA. Nie twierdzę jednocześnie, że terapia jest konieczna każdemu, aby przepracować w sobie pewien obszar, ponieważ są osoby, które w miarę radzą sobie bez pomocy terapeutycznej. Aczkolwiek warto i szczerze zachęcam do tego wszystkich, którzy wychowywali się w rodzinie z problemem alkoholowym, aby spróbowali zapisać się na terapię, dzięki czemu będą mieli okazję przyjrzeć się samemu sobie i swoim doświadczeniom z różnych perspektyw. Wierzę w moc terapii. Widzę po sobie, ile udało mi się dzięki niej osiągnąć i podkreślę to nie bez powodu jeszcze raz –po prostu terapia uratowała mi życie!
J.K.: To wzruszające, co mówisz i cieszę się, że tu jesteś.
M.P.: Ja też się cieszę, bo naprawdę uważam, że bywało, bywało różnie, bywało ciężko. Dzisiaj jestem zadowolony z tego, w jakim miejscu jestem, czym się zajmuję i nawet ta chwila, która jest dzisiaj, że rozmawiamy o różnych rzeczach, możemy pewne rzeczy poruszyć, dzięki temu pomóc innym, no jest naprawdę bardzo, bardzo wartościowa też dla mnie.
J.K.: Dla mnie również. Chciałam się jeszcze Ciebie zapytać, czy spotykasz się z krytyką tego, co robisz? I jak sobie ewentualnie z tym radzisz?
M.P.: Krytyka jest tak naprawdę, no, nieodłącznym elementem funkcjonowania społecznego czy też zawodowego. Spotykamy się z nią na porządku dziennym, można powiedzieć czasami i przez to też, no, nie sposób jej uniknąć. Każdy z nas jest bowiem zdolny do oceny i formułowania opinii. A na tym się opiera tak naprawdę krytyka. Przede wszystkim, jeśli chodzi o mnie, to staram się na początku rozpatrzyć, czy krytyka jest zasadna. Nie ma co brać krytyki do siebie, jeśli mija się ona z prawdą, ktoś nas o coś bezpodstawnie oskarża. Przed jej przyjęciem do siebie, warto spojrzeć na nią na chłodno, bez emocji, które w takich sytuacjach bywają złym doradcą. Natomiast jeśli jakaś część tej krytyki jest uzasadniona, zawsze staram się ją przekuć w coś pozytywnego i konstruktywnego, wyciągając z niej wnioski na przyszłość.
J.K.: No tak, konstruktywna krytyka przede wszystkim i byle z daleka od hejtu, którego no niestety troszeczkę jest w sieci! Czy uważasz, że osoby z syndromem DDA powinny o tym mówić w pracy? Jaki masz do tego stosunek?
M.P.: Uważam, że mówienie otwarcie o swoich problemach, doświadczeniach z przeszłości jest wyrazem prawdziwej odwagi. Jednak w tym akurat przypadku, sam mam tego typu trochę doświadczenia, zalecałbym ostrożność, jeśli chodzi o sferę zawodową. Nie w każdym zawodzie mówienie wprost o syndromie DDA jest respektowane. Żyjemy w świecie, gdzie wchodząc w określoną rolę zawodową, przejmujemy wszystko, co się z nią wiąże – zasady, sposób funkcjonowania, mówienia, więc nie wszędzie mówienie o swoich problemach może być dobrze odbierane. Zwłaszcza na wysokich stanowiskach zawodowych. Osobiście zawsze stawiam na szczerość i autentyczność, aczkolwiek wiem, w jakich sytuacjach, czy okolicznościach mogę dzielić się swoimi przeżyciami. Warto budować bliskie relacje z poszczególnymi osobami, darzyć ich zaufaniem i w ich kręgu mówić o swoich uczuciach. Jednak w środowisku pracy bym tego raczej unikał. Bo tak jak już wspomniałem, wiem, jak to wynika z doświadczenia swojego własnego i, no, różnie to po prostu odbierane.
J.K.: Spotkałam się jeszcze ze stwierdzeniem, że osoby z DDA często używają tej informacji, aby usprawiedliwić swoje zachowanie czy reakcje…
M.P.: Często właśnie jeśli mówimy komuś, nie wiem, przełożonemu o swoich problemach, może to być odbierane za przejaw usprawiedliwienia, nie wiem, np. niewykonania danej rzeczy czy niespełnienia obowiązków, wymogów. Dlatego tak jak mówię. Uważam, że do tego trzeba podejść bardzo ostrożnie. Właśnie takie poczucie komfortu i taka ostrożność, takie, jakby to określić, zrównoważenie w tym zakresie, właśnie możemy osiągnąć dzięki terapii.
J.K.: Myślę, że to indywidualna kwestia rzeczywiście, ale tutaj fajnie zwracasz uwagę, doradzając właściwie, jak się w takiej sytuacji zachować.
M.P.: Dokładnie tak. I tutaj trzeba wziąć pod uwagę to, że najczęściej jakby szukamy przyczyn naszego funkcjonowania, jakiejś porażki, sytuacji w sytuacjach kryzysowych, kiedy np. doznajemy jakiejś porażki na innym polu. Zdarza się wtedy, że nasza przeszłość staje się pretekstem i wytłumaczeniem jakiegoś zachowania, reakcji czy decyzji. I często, no tak to niestety jest, często korzystamy z niej przy każdej sposobności. Zdarza się, że wpadamy w taki wir tłumaczenia się i usprawiedliwiania. I właśnie w takich sytuacjach w ten sposób tracimy takie poczucie sprawstwa i kontroli nad swoim życiem, i pogłębiamy ten problem. Zazwyczaj dostrzegamy w syndromie DDA jedynie słabość, a nie siłę. Warto zmienić to myślenie. Bo to może być naprawdę uzdrawiające i pokrzepiające. To, że mamy takie, a nie inne doświadczenia, na które tak naprawdę w większości nie mieliśmy absolutnie żadnego wpływu, nie oznacza, że jesteśmy mniej wartościowi od innych. Tak się czujemy, ale to nie jest kompletnie prawdą. Usprawiedliwianie naszych działań przeszłością i zrzucanie odpowiedzialności na właśnie na te sytuacje, które gdzieś tam miały wcześniej… na nasze słabości, na nasze traumy, to jest po prostu droga donikąd i przez to jeszcze pogłębiamy nasze obecne, istniejące problemy.
J.K.: Ale to jest właśnie też kwestia wszystkiego do przepracowania na terapii, prawda, to o czym rozmawialiśmy, że potem wchodzi się w takie błędne koło myśleniowe właśnie o tym, że mam gorzej albo że jestem do niczego, do niczego się nie nadaję i to bardzo blokuje w codziennym życiu takie właśnie złe myślenie o sobie i też powoduje pewnie jakieś ruminacje i inne rzeczy, więc naprawdę tutaj ta terapia, jeśli takie rzeczy się pojawiają, to ta praca tej osoby nad samą sobą jest po prostu konieczna, jest niezbędna. Ja też właśnie chciałam Cię zapytać, czy polecisz jakieś książki, które można byłoby sobie też samemu, zgłębić? I które są według Ciebie istotne i mogłyby pomóc osobom z syndromem DDA?
M.P.: Takich książek jest, no, naprawdę sporo. Sam miałem przyjemność, czy okazję korzystać z wielu, z wielu pozycji, które są obecnie dostępne na rynku, w momencie, kiedy pisałem pracę magisterską, zarówno magisterską, jak i licencjacką, Więc wiem, że na rynku jest wiele wartościowych książek z zakresu uzależnienia, współuzależnienia, czy syndromu DDA. Ciężko mi tutaj tak naprawdę wymienić wszystkie, ale podam (domyślam się) tych autorów, po których warto sięgać, bo wnoszą wiele cennego w życie. Dla mnie wartościowe są książki już osoby, psychoterapeuty, o którym już wspomniałem wcześniej – Jerzego Mellibrudy, który właśnie sam zmagał się z syndromem DDA i był zasłużonym na polskim gruncie psychoterapeutą. Szczególnie bliska jest mi książka, pt.: „Pułapka niewybaczonej krzywdy”, mówiąca o tym, jak ważny dla samego siebie jest proces wybaczenia. Również książka Marii Ryś, pt.: „Systemy rodzinne” była dla mnie pomocną lekturą podczas pisania pracy licencjackiej dotyczącej syndromu DDA. Do tych pozycji mogę śmiało jeszcze dopisać książki Ewy Woydyłło, która obecnie jest chyba taką nawet bardziej znaną niż Maria Ryś czy Jerzy Mellibruda, zwłaszcza jej książka „Rak duszy” o alkoholizmie. Ewentualnie jeszcze z jej bibliografii mogę polecić inne pozycje, takie jak: „Wyzdrowieć z uzależnienia” czy „Aby wybaczyć. Poradnik dla rodzin alkoholików” tak to się chyba dokładnie nazywa ta książka. Ale też z takich bardziej współczesnych książek warto zajrzeć do wydawnictwa FEERIA, które w ostatnim czasie wypuściło naprawdę wartościowe lektury, jak np. „Wyrosnąć z DDA, czy „Znajdź spokój wewnętrzny. Pomoc dla DDD i DDA w odzyskaniu emocjonalnej trzeźwości” Daytona. Ostatnio opowiadałem u siebie w mediach społecznościowych również o książce, pt.: „Uzależnienie w rodzinie. Wsparcie dla bliskich” autorstwa Dr. Louise Stanger. Bo uważam, że jest to niezwykle wartościowy poradnik dla osób, które czują się samotne i pozostawione same sobie bez wsparcia. Jeśli chodzi też o tę pozycję, ona bardzo w taki fajny sposób, w taki poradnikowy właśnie, pokazuje, że ważne też jest również wsparcie, jakie my potrafimy okazać osobie, która zmaga się z chorobą alkoholową. Bo tak naprawdę, ja mogę też na bazie swoich doświadczeń i uczuć i wspomnień powiedzieć, że mamy, przynajmniej ja, mam takie poczucie gdzieś tam krzywdy, jeszcze we mnie gdzieś tam jest, gdzieś tam czasami niefortunnie je pielęgnuję w sobie. I to poczucie krzywdy powoduje, że mam, niekoniecznie wypaczone, ale mam bardzo negatywny obraz mojego ojca i też często, zamiast gdzieś tam starać się, może jednak bardziej pomagać, gdzieś tam się odcinałem, co uważam, że jest bardzo uzasadnione. Z uwagi na to, że gdzieś tam starałem się chronić samego siebie przed skrzywdzeniem. Żebym jeszcze bardziej, powiedzmy, nie doświadczył tego poczucia skrzywdzenia, więc w pewnym momencie po prostu zacząłem się jakby trochę dystansować emocjonalnie właśnie jakby w ochronie siebie. A ta książka właśnie pokazuje, w jakich sytuacjach powinniśmy rozmawiać szczerze o uzależnieniu z osobą uzależnioną, jak reagować na jej zachowanie, na to, co mówi. Więc ta książka właśnie „Uzależnienie w rodzinie” jest bardzo pomocna i polecam ją każdemu. Bo można naprawdę pokazywać z różnych perspektyw, z innej perspektywy, z perspektywy osoby właśnie uzależnionej można pokazywać, jak wygląda proces uzależnienia i ogólnie, jak funkcjonować w rodzinie, i jak dbać o siebie przede wszystkim , bo to jest u nas, no uważam, że to jest zmora dużej ilości, dużej liczby osób DDA, które zmagają się z syndromem DDA, jest niestety zmora. Sam wiem, że jeszcze gdzieś tam w pewnym obszarze nad tym pracuję, gdzieś tam jeszcze nie do końca mi wychodzi dbanie o siebie. Ale właśnie tego typu książki, tego typu pozycje na rynku pomagają uświadomić pewne rzeczy. I mam szczerą nadzieję, że także moja książka niedługo dołączy do tego zacnego grona i będzie wartościową i pomocną dla innych osób zmagających się z syndromem DDA.
J.K.: Trzymam za to mocno kciuki. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie – myślę, że tak będzie. (No ja też mam taką nadzieję). Bo tutaj jeszcze o książce będziemy pewnie kiedyś rozmawiać, jeszcze sporo pracy tutaj nad nią masz (Bardzo chętnie, bardzo chętnie). Tak, ale to już po prostu temat na inny odcinek. A na koniec, jakimi słowami zachęciłbyś osoby z syndromem DDA, aby rozpoczęły terapię?
M.P.: Szczerze? To pytanie bardzo lubię i nawet tak sobie życzyłem w duchu, że właśnie ono padnie, bo już miałem kilka razy przyjemność udzielić na nie odpowiedzi. Powiedziałbym wprost – to, co ja myślę, to, co czuję i to, co wiem i przekonałem się na własnej skórze, że to faktycznie działa: to, że dziś Twoje życie wygląda tak, a nie inaczej, nie oznacza, że już zawsze tak będzie. Kolejny dzień daje Ci kolejną szansę na szczęśliwe życie. No i to szczęście może dać Ci m.in. terapia, zwłaszcza gdy na niej nauczysz się kochać samego siebie.
J.K.: To są niezmiernie ważne słowa, żeby kochać siebie i być dobrym dla siebie samego, ale bardzo trudne do zrealizowania. I nimi właśnie zakończymy tę wartościową rozmowę.
Bardzo miło nam się rozmawiało i cieszę się, że się wreszcie udało, Marcinie. Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i za te wszystkie informacje, o których tutaj wspomniałeś.
M.P.: Ja również Ci dziękuję i cieszę się również, że udało się właśnie spotkać i porozmawiać, bo uważam, że to są bardzo istotne rzeczy i tym bardziej się cieszę, jeśli komuś nasza rozmowa po prostu pomoże.
J.K.: No i Wam, moi drodzy Słuchacze, również dziękuję, że jesteście. Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka i zapraszam Was serdecznie na kolejne odcinki podcastu: Daj się wciągnąć w rozmowę!
Do usłyszenia!
Zobacz, może zainteresują Cię też poprzednie odcinki podcastu: Daj się wciągnąć w rozmowę!
*W intro podcastów został wykorzystany poniższy utwór ze stony freesound: „Disco funk loops 001 remix 2 short loop with drums 120 bpm” twórcy josefpres, licencja: CC0 1.0.